Gdy pierwszy raz czytałem przygody Tomka Wilmowskiego, zafascynowały mnie tam-tamy. Noc, sawanna, tajemnicze odgłosy i bębny w oddali. Działające równie sprawnie, jak telegraf i telefon. Tylko jak przekazać mowę uderzając w bębny? O afrykańskiej metodzie komunikacji na długie dystanse – 68 odcinek Świata w trzy minuty.
Brzmią jak muzyka.
Ale muzyką nie są. Tam-tamy. Telegraf tradycyjnej Afryki. Działa zupełnie niż zwyczajny telegraf. Bo w klasycznym telegrafie mamy osobną kombinację dźwięków dla każdego znaku
tititi titata titi tita ta titata ta titati tatatiti tatitata tata titi tati titita ta tatitata
A w tam-tamach mamy melodię. Melodię, która nie przekazuje komunikatu wracaj do domu, ale Spraw, by stopy powróciły stamtąd, dokąd poszły, niech twe nogi przywiodą cię stamtąd, dokąd zaszły, stań na stopach i nogach tam, w wiosce, która należy do nas.
Mowy tam-tamów nie mogli pojąć pierwsi przybysze na czarny kontynent. W 1730 roku Francis Moore przepłynął 600 mil Gambią, zauważając, że bębny mogą służyć do wzywania pomocy. Jakieś sto lat później, pierwsi europejscy podróżnicy zanotowali, że mieszkańcy Afryki mają swój sposób przekazywania informacji – jednak nadal nie potrafili go rozszyfrować. Trochę utrudniała im to europejska technika – przybysze z czasów kodu Morse’a starali się odszukać w melodii bębnów pojedyncze znaki alfabetu. Ale w językach afrykańskich nie było alfabetu. Była melodia. Zrozumiał to dopiero John Carrington, który przeniósł się do Afryki tuż przed wybuchem II Wojny Światowej. Carrington jest prawdopodobnie pierwszym białym, który nie tylko rozumiał mowę bębnów, ale też nauczył się je wykorzystywać do przekazywania informacji.
Kluczem do rozwiązania zagadki było odkrycie, że część plemion afrykańskich wykorzystuje języki tonalne. Każda sylaba ma albo wysoki, albo niski ton, więc każde słowo ma swoją melodię. Ale często słowa mają wspólną melodię, jak je rozróżnić? Proste – używa się całych zdań, zamiast pojedynczych słów. Więc zamiast 'kurczak’, bębny wyśpiewują 'ptak, który siedzi na ziemi i robi cip cip’. No i zamiast „wracaj do domu”, mamy długą opowieść, którą przytoczyłem wyżej.
Tam-tamy słychać nawet na kilkadziesiąt kilometrów, i w swoich czasach były najefektywniejszym znanym ludzkości sposobu szybkiego przekazywania informacji. Takim, którego Europejczycy dorobili się dopiero setki lat później. Mieliśmy semafory optyczne, ogniska na szczytach gór, kod Morse’a – jednak chyba dopiero radio i telefon były pierwszymi, z których można było korzystać bez specjalnego przeszkolenia. Ale to już zupełnie inna historia.
Przygotowując odcinek, korzystałem z:
- Informacja. Bit, wszechświat, rewolucja, książka Jamesa Gleicka
- African drums, part 1 – krótka opowieść Białego, który nauczył się grać na tam-tamach.