W szkole powiedziano mi, że przed wojną nadano słuchowisko radiowe o inwazji Marsjan na Ziemię, które doprowadziło do powszechnej paniki. Zawsze mnie ta historia fascynowała, więc postanowiłem ją zgłębić. Przed Tobą 82. odcinek Świata w trzy minuty.
Pod koniec 19 wieku w Anglię uderzają niezwykłe meteory, które okazują się być statkami kosmicznymi. Wychodzą z nich Marsjanie, którzy z pomocą swoich trójnożnych machin bojowych, promieni gorąca i pocisków ze śmiercionośnym dymem atakują Londyn. Ludzie próbują się przeciwstawić, jednak przewaga technologiczna najeźdźców okazuje się zbyt wielka. Jednak nie podbijają naszej planety. 120 lat po wydaniu książki mogę chyba zaspoilerować, że na przeszkodzie stanęły im mikroby, które skutecznie wybiły przybyszów z kosmosu.
Książka szybko Wojna Światów trafiła do kanonu powieści fantastycznej, choć dziś pewnie nie wiedziałby o niej przeciętny człowiek, gdyby nie związana z nią legenda. Ale oddam głos redaktorowi strony internetowej Polskiego Radia, na której czytam:
30 października 1938 roku słuchowisko radiowe zrealizowane według książki Herberta George’a Wellesa pt. „Wojna światów” siało panikę wśród milionów mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Ludzie uciekali z domów w popłochu. Kilka osób zmarło na atak serca.
Piękne. Niesamowite. Przemawiające do wyobraźni. I całkowicie nieprawdziwe.
Ale do początku. Polskie Radio nadawało kiedyś Teatrzyk Zielone Oko. Podobnie robiły inne stacje radiowe, taki CBS przez kilka miesięcy 1938 roku nadawało na żywo The Mercury Theatre on the Air – cotygodniowy, godzinny teatr radiowy.
Sama audycja na szczęście się zachowała i możemy po nią sięgnąć. Nagranie, w czasie którego dzieje się wszystko – od uderzeń meteorytów, które okazują się statkami kosmicznymi, poprzez zniszczenie części amerykańskiej armii, ogłoszenie stanu wojennego, dolatują do nas kolejne statki, spustoszona zostaje część USA, aż w końcu najeźdźcy giną – zajmuje niecałą godzinę. Więc nawet jeśli włączyło się radio w połowie audycji, wystarczyło posłuchać dłużej niż parę minut by zorientować się, że to wielka mistyfikacja. No ale ok – na pewno byli ludzie którzy włączyli radio i spanikowali w pierwszej minucie. Czy były ich setki tysięcy?
Według ówczesnych badań, program nie cieszył się on jakąś ogromną popularnością. Miał pecha – o tej samej godzinie NBC nadawało The Chase and Sanborn Hour, z którym trudno było konkurować. Słuchalność Wojny Światów była wtedy szacowana na 2% przebadanych.
Skąd więc legenda?
Lata 30. ubiegłego wieku to czas starcia potężnych koncernów medialnych. Wszechwładna wtedy prasa (nb. Welles nadepnął jej na odcisk robiąc później wspaniałego Obywatela Kane’a) obawiała się utraty wpływów na rzecz radia. Teatr stylizowany na rzeczywisty program radiowy był wprost wymarzonym prezentem, by przekonać czytelników, że radio kłamie i manipuluje, a cierpią zwykli ludzie. Dlatego już pierwszego dnia po emisji w amerykańskich gazetach można było poczytać o panice, która przetoczyła się przez kraj. Artykuły bazowały głównie na anegdotycznych wypadkach – no bo innych nie było.
Tematem zainspirował się badacz z Princeton University, Hadley Cantril, który w 1940 roku opublikował badanie “The Invastion from Mars: A study in the psychology of panic”, które potwierdzało medialne doniesienia. Jego badanie bazowało na 135 wywiadach z ludźmi, którzy zostali do nich wybrani, ponieważ… uwierzyli w przekaz radiowy. Z tego faktu Cantril wywodził, że przynajmniej 1.2 miliona osób uległo panice – albo po prostu podekscytowaniu. Czym było podekscytowanie, i ilu dokładnie panikowało – nie zdefiniował.
Czy tylko ja tu widzę podstawowy błąd metodologiczny? Kłopot polega na tym, że jako że była to jedna z pierwszych lub pierwsza praca naukowa na temat wpływu mediów na wyobraźnię, trafiła na jakiś czas do kanonu.
Najlepszym dowodem na to, że w wyniku emisji Wojny Światów świat nie stanął na głowie jest fakt, że dwa dni później temat praktycznie zniknął z prasy. Nie było zdjęć panikujących tłumów, nie było relacji z odbudowy zniszczonych ulic, reportaży z ostatniego pożegnania osób, które umarły ze strachu. Nic. Za to w artykułach, które pojawiały się w kolejnych latach, pojawiały się nowe “fakty medialne” – na przykład o korkach spowodowanych przez uciekinierów. Trochę jak w opowieściach wędkarza, u którego złowiony szczupak rośnie z miesiąca na miesiąc. Zaś słuchacze? Jak zwykle – dowiedzieli się na końcu, że powinni byli panikować.
Oczywiście nie zmienia to podstawowego faktu – Wojna Światów była przełomowym na tamte czasy słuchowiskiem, a media niejednokrotnie doprowadziły swoimi przekazami do tragedii na dużą skalę. Jednak dzieło Wellesa tego nie zrobiło.
Dodatkowe informacje: